Jeżeli to kosz na śmieci to powiedz jej żeby włożyła tam z powrotem swoje ubrania.
Jeżeli to kosz w normalnym znaczeniu tego zwrotu to nie wiem.
Po tym szalenie dowcipnym wprowadzeniu,pozwolę sobie zabrać was w magiczną podróż po świecie Marvelli.
Tak jak pisałam w ostatnio,kiedy życie zaczyna mi się komplikować panicznie szukam pocieszenia w malowaniu albo rysowaniu.
Dla Ciebie matura i cała ta szopka związana z pójściem na studia to może nic specjalnego.Każdy to przechodzi.Super.A teraz opowiem ci jak ja odnajduję się w tym ambarasie.
Generalnie jest tak.Chodzę do szkoły artystycznej i nie znajdę w niej ani jednej osoby,która nie wiązałaby najbliższych kilku lat życia z siedzeniem po 8 godzin na zajęciach albo piątkowymi wypadami na wódkę z kumplami z akademika(mówiąc piątkowe miałam na myśli poniedziałkowe,to je akademik)
Ślinotok na myśl o mieszkaniu w obcym mieście i posiadaniu statutu studenta to wśród moich znajomych powszechne zjawisko.
Na samą myśl ich żarcików o KOLOSACH i DZIEKANCE dostaje ostrej biegunki.
(10 godzin później po powrocie z łazienki)
No,więc jak pisałam nie przepadam za tymi klimatami odkąd uświadomiłam sobie ,że edukacja akademicka wcale nie jest mi potrzebna do szczęścia.
Jakiś dupek w długich włosach i ramonesce mógłby rzec: DO SZCZĘŚCIA NIE ALE DO ZAROBIENIA PIENIĘDZY JUŻ TAK POCZĄTKUJĄCA BLOGERKO O WĄTPLIWYM ILORAZIE INTELIGENCJI!
Po tym jak dostałby w mordę uświadomiłabym mu,że żeby zarobić dużo pieniędzy wystarczy sprzedać wystarczającą ilość czegoś co można łatwo powielić.A żeby to uczynić trzeba jedynie błyskotliwego pomysłu i nerwów ze stali kiedy dowiadujesz się ,że istnieje taki wynalazek jak podatek dochodowy.
Także generalnie jestem na nie.Na studia pójdę jak już zarobię kupę forsy żeby wylecieć z nich z hukiem za urządzenie turnieju beerponga w dziekanacie.
PS.Podobno jak się ma 20 lat to gówno się wie o życiu więc proszę o wyrozumiałość.